Matematyka

M18

Lubicie matematykę? Ulubione/znienawidzone działy? A jak nauczyciel? Oceny?

Natasha

Moja miłość <3
Swoją przyszłość wiążę jedynie z matematyką ! Jednak nienawidzę logiki ... miałam z tego najgorszą ocenę - 3+
Plotki głoszą że mój nauczyciel był kiedyś młody a teraz jest chory na schizofrenię. Zdarza mu się kilka razy na lekcji łapać zawiechy i się zdenerwować tak mocno że piana mu się toczy z ust, ale mam genialne myśli

Accolada

Bardzo, bardzo, bardzo ją lubię. Może to nie miłość, ale jednak jesteśmy ze sobą blisko. Uwielbiam równania, taka moja mała słabość. <3

Nadie

Moją miłością jest ALGEBRA <3, w ogóle matma jest okej, dopóki nie przychodzi geometria, której po prostu nie trawię. Mam bardzo fajną nauczycielkę od matematyki, bardzo wymagająca, ale dzięki niej wiem, że jakoś tam zdam maturę :D

M18

Matematyka to zUo piekielne. Ostatnio miewam jakieś przebłyski wiedzy na lekcjach, jednak jak przychodzi co do czego na sprawdzianie to cała wiedza, mimo że maleńka wyparowuje z głowy. Ale oceny jak na razie, byle by nie zapeszyć całkiem całkiem - mam dwie czwórki.

Jeanelle

Bardzo lubię matmę. ;3 I w sumie dość dobrze mi zawsze wychodzi. :3
Mrr, nawet na gimnazjalnych tak bardzo liczyłam na maxa, acz niestety wkradł się 1 błąd. ;<
Oceny... 5 mi jak nic wychodziła, chciałam 6, ale dzięki pracy w grupach dostałam moją pierwszą 3 z tego przedmiotu albowiem moja grupa się obijała, a ja jako jedyna liczyłam i robiłam zadania... A zadań było dużo, więc nie wyrobiłam się całą lekcję i bodajże 3 zadań nie zdążyłam, to nauczycielka piła już nam po ocenie pojechała. ;x

Unpredictable

O nie, nie lubimy się, o czym świadczy zagrożenie na półrocze. I proszę nie wyciągać pochopnych wniosków.
Dostaję jedynki, bo nie mam pamięci do tych wszystkich wzorów, reguł, zasad, teorii i innych takich. Jednego dnia robię zadanie, na drugi dzień nie mam pojęcia jak się to robiło. Poza tym, mam beznadziejną nauczycielkę, która sama nie jest pewna czy ma rację. I teraz najśmieszniejsza część. Nigdy nie umiem rozpisać zadania. Mam wynik, często poprawny, nie mam obliczeń. Niby umiem wyjaśnić co z czego, ale nauczycielka i tak mi nigdy nie wierzy, bo to nie jest sposób książkowy. Potrafię zrobić wszystkie zadania, wpisać dobre wyniki, a i tak dostanę kapsko. Bo mam za same wyniki przykładowo 5/20 pkt. Robię zadanie, podaję nauczycielce wynik, ona twierdzi, że zły, rozwiązuje to jedno zadanie na całej tablicy jakąś bezsensowną metodą, a i tak wychodzi jej dokładnie to samo co mi.
Zawsze miałam z tym problem, robiłam zadania wszystkie, z tymi na 6 włącznie, a i tak musiałam się potem wykłócać, po czym i tak stwierdzano, że zadanie ściągnięte, bo to niemożliwe żeby dojść do wyniku bez użycia jakiegoś tam pokręconego sposobu, którego i tak nigdy nie umiem zapamiętać.
Na półrocze miałam zagrożenie, napisałam sprawdzian na 5,kartkówkę i w ciągu 2 dni przeszłam od 1 do 3.
A na lekcji i tak siedzę z jedną jedyną myślą: "K****, nie zdam".
Jedyna nadzieja, że zadania zamknięte wystarczą żeby mieć te 30% na maturze.

ayem · Wysłany: Pią 19:46, 29 Mar 2013 Temat postu:

No i przyszedł czas na nieszczęsną matmę. Istna katorga. Ja jestem chyba za tępa na to wszystko. Chociaż, takie działy jak logarytmy, ciągi czy funkcja kwadratowa - rozwalę raz dwa. To akurat mi dobrze idzie. Ale są takie działy, że siedzę na lekcji i nie wiem gdzie jestem, ani jak się nazywam. Ale generalnie, jeśli chodzi o matmę: byle by zdać maturę na te 30%. Więcej nie oczekuję.

Evility

W podstawówce nienawidziłam matematyki na równi z przyrodą. W piątej klasie nawet o mało co nie byłam zagrożona, ale jakimś cudem się z tego wywinęłam...a potem i tak musiałam uczęszczać na zajęcia wyrównawcze. Ale w sumie wyszło mi to trochę na dobre, bo w gimnazjum poprawiłam się z tego przedmiotu. Nauczycielkę miałam dobrą...Kartkówki i sprawdziany szły mi dobrze, jedyne, w czym podpadałam, to "sesje z plusem", których wręcz nie znosiłam. Nie pamiętam, bym miała z nich więcej, niż 50%.

Kotna

Nie przepadam, więc cieszę się, że to mój koniec przygody z nią, zdałam ją i już spokój. Niektóre rzeczy pojmowałam, ale inne to była istna mordęga. Ostatni nauczyciel też nie pomagał, niby potrafił wyłożyć, ale traktował nas czasem jak idiotów. Matematykę zdecydowanie najbardziej wolałam w podstawówce.

Close

Że też jeszcze nie smęciłam w tym temacie xD
Lubiłam matematykę, bo wydawała mi sie łatwa. Do liceum nie robiłam zupełnie nic i miałam piątki i szóstki. W liceum w sumie też nie robiłam nic i miałam czwórki, ale też coraz więcej zaległości. Teraz nie robię nic (nie licząc dnia przed kolosem) i...no cóż, nie zdaję xD Mam dwie poprawki we wrześniu, obie z matmy. Całą partię ćwiczeniową z pierwszego semestru i część ćwiczeń (na szczęście niewielką) z drugiego.
Mam też postanowienie, od następnego roku, zacznę się uczyć xD

Duużo zaległości, strasznie leżę z matematyką. Nie lubię tego, nie wchodzi mi ni cholery, nawet jak się staram i próbuję uczyć. Ale spoko, jeszcze tylko semestr i się kończy, może wytrzymam. (I tak, nadal jestem tej naiwnie pozytywnej myśli, że nie będzie nic dużo gorszego).

Dreamy

LUUUBIE!! Tylko teraz mi sie trochę pogorszyła ale dam rade :) Może to dlatego że dali nam nową nauczycielkę która tak na prawdę nie umie nauczyć.