1 sezon

M18

Dyskusja o pierwszym sezonie Pretty Little Liars

Sophie

Początek był trochę przytłaczający. Działo się zbyt wiele i szczerze nie miałam pojęcia o co chodzi. Nie mogłam spamiętać bohaterów i miarę szybko rozjaśniały się niektóre sprawy. Już np. w 2 odcinku było wiadomo o co chodzi ze 'sprawą Jenny'. Potem wszystko zaczęło się trochę przedłużać... Ale to już pod koniec sezonu. Miły początek w każdym razie. ;3

mystique

Jak dla mnie był to chyba najlepszy sezon PLL. To wszystko jeszcze miało wtedy swój klimat i cała sprawa z "A" nie była taka pokręcona. Pamiętam, że wtedy byłam z serialem na bieżąco dopiero później złapałam opóźnienie jak serial zaczął mnie najzwyczajniej nudzić. Pamiętam jak ostro shippowałam związki Aria/Ezra i Spencer/Wren, teraz gdy zaglądam do PLL to tylko z czystej ciekawości, a nie zamiłowania do serialu. ;D

littlethingem

Dla mnie to był najlepszy sezon tego serialu. Wgl tyle retrospekcji, tyle tajemnic, tyle tego że oh. Serial zaczęłam oglądać dalej chyba tylko dlatego, że chciałam odpowiedzi na pytania. To nic, że później się tak wciągnęłam <3

Co do 1 odcinka to nie był znowu taki perfekcyjny. Jak na początek, było trochę nudno. Dopiero ostatnie 10 (chyba) minut dało nam popalić. Ciało, pogrzeb, potem... sms od Ali? Wtf, przecież byłyśmy na jej pogrzebie! :D Jejku i tak mnie to w ten sposób wciągnęło. No i Ezria :D

M18

Z Pretty Little Liars jestem od samego początku, niedługo po wyjściu pilota obejrzałam go i naprawdę mi się spodobało. Było to coś zdecydowanie nowego, oryginalnego. Teraz już w sumie mało pamiętam co się działo szczególnego w 1 sezonie, ale jak to zwykle w serialach bywa początkowe sezony najlepsze!

Aliantka

Pierwszy sezon zazwyczaj wymiata - świeża energia, parcie na sukces, przemyślane wątki. Pamiętam, że mnie jakoś pierwszy sezon nie powalił, aczkolwiek był dobry :).
Ten szok z pierwszego odcinka - jak to sms od ali??????
Z perspektywy późniejszych sezonów pierwszy był taki...niewinny :). Ktoś coś znalazł w szafce, próba zablokowania numeru A...Jestem pewna, że bohaterowie pozazdrościli by samym sobie ogromu tych ich pierwszosezonowych problemów :P

Denerwowało mnie jednak to, że było dużo kwestii przesadnie tajemniczych, co chwila pojawiało się coś nowego co było wg mnie komicznie przedstawione szeptami, wymownymi spojrzeniami. Zaczynając od pamiętnego - "the Jenna thing".
Zawód spotkał mnie też na koniec sezonu. Miałam nadzieję na uchylenie choćby rąbka tajemnicy, a okazało się, że zarówno ja jak i bohaterki wiemy mniej niż na początku serialu. Ale w sumie czego ja oczekiwałam, w końcu to był zaledwie pierwszy sezon :P