4 sezon

Unpredictable

True story bro. Podobna sytuacja jest z Lydią, bo niby jest tym banshee, ale umiejętności tak bardzo nie wykorzystuje, bo ich nie zna. Niby krzyczy, jak ktoś umiera, niby coś tam słyszy, ale nie wiadomo czy ma jakieś ofensywne umiejętności. Z tym, że ona przynajmniej używa mózgu i ten jej marsz z kijem bejsbolowym był nawet przerażający, bardziej przerażający niż ta wielka bitwa o beacon hills między Scottem a Peterem. Kiła za to jest najbardziej irytującym typem damsel in distress.

hadleys

sytuacja z Lydią w ogóle była w 2 i 3a irytująca - i to samo się robi z Parrishem. Wszyscy wiedzieli, że Lydia jest something(!), ale jakoś nieszczególnie ich to obeszło. Mieli bestiariusz, ale po co chociażby go przekartkować prawda? Dlatego nie dziwię się, że to właśnie ona przytachała ów bestiariusz do Parrisha i pomoże mu dociec, czym właściwie jest, bo tylko ona tę niewiedzę przeżyła. A nawet jeśli już wie czym jest, to nie ma jak swoich umiejętności poznać. Jedyny, który wykazał inicjatywę, ekhem, pomocy, był Peter, jak wszyscy wiemy robił to po to, by ugrać też coś dla siebie, ale zawsze to coś.
ja wiem, że to jest serial o wilkołakach, ale jak już wprowadzają inne postacie nadnaturalne to niech nie ograniczają ich wątku do rzucenia nazwy i podania trzech losowych cech.

Unpredictable

Najlepsze jest to, że ten sezon miał być skupiony na Lydii i jej mocach, a w sumie Lydia przez większość czasu była wykluczona z towarzystwa, bujała się gdzieś ze Stilesem/Parrishem/Meredith albo siedziała w tym domu nad jeziorem. O jej mocach NIC nowego się nie dowiedzieliśmy, bo to, że przewiduje śmierć, wrzeszczy i słyszy głosy, to było wiadomo po 3b. Dorzucili tylko drugą banshee, badziewną historię z babką i poradnik o tym jak ześwirować, kiedy trafi się na jedną salę z wilkołaczym psychopatą w śpiączce.
Co do Parrisha to obstawiam fire kitsune, bo jest kilka powodów, żeby tak sądzić, ale w sumie wprowadzenie drugiego kitsune, to słabe by było. Nie wiem czy Jeff po prostu nie miał zamiaru rozwijać tego wątku czy zwyczajnie nie przychodziło mu do głowy żaden ciekawy supernatural i postanowił przemilczeć temat do finału i dać sobie czas na przemyślenie tematu.

littlethingem

Zgadzam się z tym, że Lydia miała dowiedzieć się więcej o banshee. Nic nowego się nie dowiedziała prócz tego, że jej babcia była banshee i Meredith przez nią ześwirowała. W dodatku miało być więcej starć Malia-Peter a też tego za wiele nie było.
I Parrish. To mnie irytuje, że tak zwklekając z tym wszystkim, aż ciśnienie podnosi. Podobała mi się natomiast scena, gdzie Lydia dała mu bestiariusz. I wsio.
Ogólnie finał mi się podobał, ale liczyłam, że w tym sezonie więcej się dowiemy. A tu du*a.

yurushiko

12 odcinek? Śmiech na sali! A wilczek Derek? serio? to tak żenująco wyglądało!

Szkoda Petera-najmniej mdła postać w serialu.

Dreamy

Tak bardzo wyczekiwałam tego odcinka i sie troche zawiodłam. Myślałam że jak to obejrze powiem "WOW!" ale jakoś nie było u mnie żadnej reakcji. Scott na początku taki nijaki, a potem nagle zrobiła sie z niego prawdziwa Alfa. Derek troche dziwnie wyszedł jako wilk no ale niech im będzie. A inni mogą być.

M18

A mi się Derek w postaci wilka podobał. Chociaż miałam lekką minę wtf, że to on się nim okazał. Najpierw pomyślałam, że to może ten "desert wolf" jest, później że matka Dereka - Talia, bo pamiętam że już w jakiejś retrospekcji chyba była w postaci wilka więęęc, a tu jednak taka niespodzianka. Chociaż nic nie wyjaśnili więcej o co kaman z tą przemianą ;<

Unpredictable

Jak Derek sam stwierdził wyewoluował na następny level. Ostatnio Jeff coś często inspiruje się Pokemonami. ^^
Nie wyjaśnia to natomiast tej gadki o potworach i dodatkowych siekaczy u Scotta. Nie sądzę, żeby wyhodował je w celu zostania Berserkersem, więc całe budowanie napięcia w stylu 'zdziczejesz i calaveras przyjdą po ciebie, to tylko kwestia czasu' było w sumie bez sensu.

yurushiko

Mi się wydaje, że Jeff się pogubił we wszystkim.

Ezoteryczka

Zbieram się w sobie i zbieram, żeby skomentować ten odcinek i nie mogę za chiny. Wymęczył mnie i wynudził. Fakt, popłakałam się jak Derek dednął, ucieszyłam gdy wyskoczył jako prawdziwy wilk (nie ważne jak, podobało mi się), również nie mogłam patrzeć na Kiłę jak wszyscy tu zgromadzeni. No nie cierpię tego zapychacza scen...

Zdecydowanie na plus była:
- współpraca Chrisa i Parrisha
- współpraca Lydii i Masona (plus Papy Stalińskiego<3)
- Sceny Derekowo, Stilesowo, Liamowe + Breaden
- I oczywiście końcówka Lydii z Jordankiem <3

I nawet jakoś strasznie mnie nie dziwi, że to właśnie Liam pomógł zdjąć Scottowi tą czaszkę, w końcu to jego beta itd, ale przemowę dali mu mdłą i krótką...

Zdecydowanie najgorszy finał z dotychczasowych, niestety.

PannaHerbatka

Ojejku, tyle ekscytacji! Za dużo było wątków, żebym mogła o każdym coś konstruktywnego napisać. Przede wszystkim: muzyka w dwóch ostatnich odcinkach była zabójcza, zaraz sobie znajdę cały ten soundrack. Było mi strasznie żal Chrisa! Tak musiał cierpieć biedaczyna <3 Peter w Eichen House! No to się będzie działo w sezonie piątym. A ten jego współlokator z trzecim okiem totalnie mnie przeraża, naprawdę! Jeśli chodzi o Parrisha, powiem tylko, że trochę się zawiodłam, bo nie wyjaśnili, kim jest. Zagadka tego sezonu przeciągnęła się na kolejny. No ale dla Was to chyba dobrze, bo będzie więcej Jordanka, a zauważyłam, że wszystkie go tutaj wprost uwielbiacie! : )
Sytuacja, właściwie dwie sytuacje: Kira x Scott i Malia x Stiles to totalne strzały w dziesiątkę. KOCHAM TE PARINGI!! Breaden x Derek za to flaki z olejem. Męczyłam się oglądając ich sceny. Poza tym, że byli fajnym teamem jeśli chodzi o te zbrojeniowe sprawy to w niczym innym nie pasowali do siebie.
O Dereczka też się bałam, jak zarobił od Bezerkersa, ale gdy okazało się, że przemienia się w tego wilka to kamień dosłownie spadł mi z serca. Nie wyobrażam sobie dalszego ciągu bez niego.
Poza tym na nowo pokochałam Scotta! Coach miał fajne teksty, Stiles też, no ale szeryf to już przebił wszystkich! JAK GO PRZYKUŁ! XD ahahahah, padłam na tej scenie! ...